like

czwartek, 15 stycznia 2009

30

kark mój zlodowaciał
i oczy w słup stanęły
gdy przypomniałam sobie twe imię.

rece jak nie moje
i myśli jakies obce,
bo przeciez ciebie tu obok nigdzie nie ma.

wiec czemu cie czuje?
czemu cie widze
i mowie do ciebie slowami?

wiatr zawiał mi w twarz
i zniknal twoj slad-
znow stoje sama pod drzewem.

z cyklu "odgrzebane";)

sobota, 10 stycznia 2009

29

przywiązanie.
totalnie popaprana sprawa. przywiązujemy sie do wszystkiego- ulubionego swetra, pubu, rodzaju papierosów, piosenek, ławki w parku, chłopaka, królika. następuje jednak w naszym życiu nie raz przełom. moment w którym uświadamiamy sobie, że pozbycie się z życia obiektów przywiązania wcale nie musi być tak bolesne jak się wydawało.
następuje czasem taki moment że najlepiej jednak czujemy się tylko we własnym towarzystwie, nawet z zamarzniętymi stopami, czerownym nosem taplając sie w rozpuszczającym się śniegu. nie bawi nas spotkanie w dużym gronie, wypijanie litrów piwa czy potupaje. jeśli już to lepiej wypić herbate i posiedzieć pod kocem. obejrzeć nowy film i oprzeć głowę na ramieniu starej, dawno niewidzianej osoby. i najlepiej pomilczeć z odpowiednim kompanem.
najgorsze jest to że czasem przywiązujemy się do nas samych, przyzwyczajamy sie. godzimy się z tym jacy jesteśmy, nie chcemy się zmieniać z róznych obaw. przyjęło się, że to co wypróbowane to dobre. eksperymenty? niech ktoś inny to robi, my przeciez kochamy mieć wpływ na wszystko co nas otacza. "a jeśli nasze nowe 'ja' nie spodoba się innym?" Kiedy już zadamy sobie to pytanie to możemy być pewni że na zawsze pozostaniemy tacy sami. nudni, zapyziali, ze starymi przyzwyczajeniami, w starym swetrze i z przekonaniem, że to nasz charakter a nie lenistwo. a może jednak warto czasem kupić inne papierosy i spróbować pozbyć się starych nawyków? taka "gimnastyka" pozwala kształtować osobowość.

wtorek, 6 stycznia 2009

28

każdego dnia poznajemy siebie. małymi krokami stajemy się inni. dążymy do doskonałości? nasze małe decyzje stają się decyzjami ogromnymi bo kształtującymi nas samych.

można mówić ale nie rozmawiać. można patrzeć i nie widzieć. można dotykać a nie czuć.
można wszystko zmienić w sobie dla drugiej osoby, ale po co? przecież to już nie będziemy my.
można w tym samym czasie chcieć czegoś co jest daleko a nie chcieć czegoś co jest blisko. można chcieć obu rzeczy jednocześnie lub żadnej z nich. można zakopywać się pod koc lub nosić skarpetki na dresach. można wgapiać się w monitor i tak spędzać całe dnie i udawać ze tak jest fajnie. można szukać miłości lub od niej uciekać. można tak na prawdę wszystko. można kogoś ranić zasłaniając się tym ze czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. można zwalać winę na kogoś że robi czy nawet myśli złe rzeczy, nawet jeśli najpierw one pojawiły się w naszych myślach. można oszukiwać kogoś mimo że tak na prawdę oszukuje się samego siebie.
można wszystko. ale gdzie się zgubimy? ile granic musimy przekroczyć by dowiedzieć się jak daleko nie potrafimy się posunąć? i jak głęboko wsadzimy rękę do ognia tylko po to by popatrzeć jak płonie? jak podłym umiemy stać się człowiekiem sami z siebie?

czasem uciekam. udaję odważną, udaję że potrafię wypić nawarzone piwo. ale czasem uciekam od samej siebie. bo czasem przestaję czuć że to ja. tylko nie wiem czy to ktoś kogo mogę podziwiać bo taka chciałam być, czy kimś kim mogę gardzić.