like

sobota, 10 stycznia 2009

29

przywiązanie.
totalnie popaprana sprawa. przywiązujemy sie do wszystkiego- ulubionego swetra, pubu, rodzaju papierosów, piosenek, ławki w parku, chłopaka, królika. następuje jednak w naszym życiu nie raz przełom. moment w którym uświadamiamy sobie, że pozbycie się z życia obiektów przywiązania wcale nie musi być tak bolesne jak się wydawało.
następuje czasem taki moment że najlepiej jednak czujemy się tylko we własnym towarzystwie, nawet z zamarzniętymi stopami, czerownym nosem taplając sie w rozpuszczającym się śniegu. nie bawi nas spotkanie w dużym gronie, wypijanie litrów piwa czy potupaje. jeśli już to lepiej wypić herbate i posiedzieć pod kocem. obejrzeć nowy film i oprzeć głowę na ramieniu starej, dawno niewidzianej osoby. i najlepiej pomilczeć z odpowiednim kompanem.
najgorsze jest to że czasem przywiązujemy się do nas samych, przyzwyczajamy sie. godzimy się z tym jacy jesteśmy, nie chcemy się zmieniać z róznych obaw. przyjęło się, że to co wypróbowane to dobre. eksperymenty? niech ktoś inny to robi, my przeciez kochamy mieć wpływ na wszystko co nas otacza. "a jeśli nasze nowe 'ja' nie spodoba się innym?" Kiedy już zadamy sobie to pytanie to możemy być pewni że na zawsze pozostaniemy tacy sami. nudni, zapyziali, ze starymi przyzwyczajeniami, w starym swetrze i z przekonaniem, że to nasz charakter a nie lenistwo. a może jednak warto czasem kupić inne papierosy i spróbować pozbyć się starych nawyków? taka "gimnastyka" pozwala kształtować osobowość.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nooo, ja dla przykładu, zmieniłam dzisiaj skarpetki :)